piątek, 2 listopada 2012

2009-04-20 Nie ma tytułu

20 kwietnia 2009
Nie ma tytułu

Coraz mniej mnie cieszy to, że jest coraz cieplej. Gdy wychodzę z domu i widzę biegające i skaczące dzieciaki to po prostu mi serce pęka i chce mi się płakać. A kiedy widzę jak Krzyś patrzy na te dzieci i chciałby tak samo...  ehh szkoda słów! coraz częściej zastanawiam się jak mogłoby być cudownie, gdyby Krzyś był zdrowy, jakim byłby mądrym chłopczykiem, o czym byśmy rozmawiali, co razem robili. Jest mi tak cholernie przykro. Nie wyobrażam sobie po prostu jak to wszystko będzie dalej wyglądać. Nie dam rady iść cały czas do przodu z podniesioną głową. Naszą nadzieją są te badania w Stanach i czekamy cały czas na konkretny termin rekrutacji. Nie wiemy, kiedy to się rozpocznie, a to oczekiwanie jest po prostu dla nas katorgą, istną katorgą.  Codziennie po kilka razy sprawdzam skrzynkę pocztową, czy nie przyszła od nich jakakolwiek wiadomość, jakiekolwiek informacje. Ale musimy czekać tyle czasu, ile będzie trzeba. I wierzę, naprawdę wierzę, że akurat Krzyś będzie "pasował" do ich eksperymentu i że ten eksperyment się uda, że znajdą lekarstwo. Lekarstwo, które przynajmniej zatrzyma chorobę, bo wątpię czy zmainy, które zaszły są odwracalne. To chyba jest tak jak w filmie "Olej Lorenz'a". Lek podany na początku choroby hamuje jej postęp i dziecko rozwija się normalnie, natomiast podany zbyt późno nie jest w stanie naprawić szkód, które wyrządziła choroba.  U Krzysia i tak już zaszło sporo zmian, ale nie tak wiele. Wiem, że najgorsze dopiero przed nami i dlatego tak bardzo denerwuje się tym, że tak długo już czekamy na tą rekrutację. Dla nas czes to życie, życie naszego jedynego dziecka.
Smutno mi...
Jednak muszę być silna, właśnie dla Krzysia. Ten mały łobuziak doskonale wyczuwa nasze nastroje, dlatego właśnie przy nim nie mogę nic dać po sobie znać. Najważniejsze, aby z jego buźki nie znikał ten śliczny uśmiech. I w tym juz moja głowa, aby moje śliczne Słoneczko świeciło jak najjaśniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz